Mroczny kochanek J.R. Ward 7,3
Jakieś 14 lat temu dopadło mnie przeziębienie 🤧 Miałam wtedy z 15 lat, więc objawiało się ono głównie katarem, a poza tym, czułam się świetnie – tym bardziej, że nie musiałam chodzić do szkoły… Przy okazji wizyty u lekarza, wpadłam do Empiku, gdzie trafiłam na gazetkę z najświeższymi premierami. Wróciłam z nią do domu i już w samochodzie książka z jedną z najbardziej „crapowych” okładek, jakie widziałam w życiu, zwróciła moją uwagę swoim opisem. Przy okazji kolejnej wizyty w Empiku, trafiła ona w moje ręce (chociaż nie powinna, bo była ona zdecydowanie +18 ❗️ ale kto o tym wtedy myślał 😉).
Można powiedzieć, że „Mroczny kochanek” to była miłość od pierwszego wejrzenia – niezwracająca uwagi na powierzchowność jej oprawy, a nadzieję na cudowne wnętrze. Od 14 lat wymieniam ją, jako jedną z najlepszych książek, jakie przeczytałam w życiu – a przez „najlepszych” mam na myśli najlepiej trafiających do mojego serca, dających mi najwięcej rozrywki i możliwość obcowania ze świetnie wykreowanymi postaciami, których charaktery i historię chcę odkrywać i im kibicować. I od 14 lat chciałam zrobić reread pierwszej i kolejnych części „Bractwa Czarnego Sztyletu”. Dzięki wznowieniu jej przez wydawnictwo Nowa Baśń, w końcu się na to zebrałam ❤️
❓ Czy podobała mi się bardziej niż za pierwszym razem? Tak. I od pierwszych słów nie miałam wątpliwości, że tak będzie, bo czytanie jej było, jak powrót do domu – cudownego, wypełnionego miłością, śmiechem, rozluźnieniem i wspólnym spędzaniem czasu 🥰
J. R. Ward to Stephen King wśród literatury z gatunku romans paranormalny. Kreuje świetnych bohaterów, za którymi chce się podążać, a ich charaktery są świetnie osadzone w historii i wiarygodne – silnie oparte na fundamentach ich backstory. Klimat niebezpiecznego mrocznego miasta i równie niebezpieczne wampiry, które zrobią wszystko, by ocalić swoją rasę i bliskich przed wrogami, a przy okazji walczą ze swoimi własnymi demonami. Postacie wampirów zawsze przyciągały mnie swoimi tajemnicami, ale by je dobrze wykreować trzeba mieć talent – i autorka zdecydowanie go ma, chociaż nie kreuje typowego wampira, a pełnego siły fizycznej, zazwyczaj muskularnego, często nieznoszącego sprzeciwu i bez wahania sięgającego po swoje. Szczególnie, gdy tym czymś jest kobieta, której pragną. Mają w sobie dużo determinacji i samodyscypliny, ale często poddają się pociągającym zwierzęcym instynktom.
Ale najważniejszym aspektem całej tej historii są relacje między bohaterami. Główni bohaterowie – Wrath i Beth są dla siebie stworzeni, a chemię między nimi czuć od pierwszych słów opisujących ich pierwsze spotkanie. A relacje między braćmi – wielkimi facetami, chodzącymi w skórach, świetnie posługujących się bronią i skrywających własne mroczne tajemnice – są pełne szorstkiej męskiej przyjaźni, miłości, bezgranicznego poświęcenia, ale też bromance’u, który jest tak płomienny, że wywołuje rumieniec i uśmiech na twarzy 🤭
Całość przeplatana jest świetnym niewymuszonym humorem sytuacyjnym i żartami rzucanymi mimochodem przez bohaterów, dzięki którym nieraz chichotałam, jak nastolatka, oraz pożądaniem i jednymi z najbardziej hot scenami, jakie w życiu czytałam ❤️🔥 i bólem – zarówno fizycznym, jak i psychicznym – stratą i bezsilnością 😭
Kocham serie, których poszczególne części opowiadają historie kolejnych postaci poznanych już na początku – dzięki temu mogę pozostać w uwielbianym świecie na dłużej i odkrywać go na nowo oczami innych bohaterów. I ta nadal pozostaje moją ulubioną. Mimo że „Bractwo Czarnego Sztyletu” znam do 11. części, już nie mogę doczekać się rereadu kolejnych, odkrywania tej opowieści i wsiąknięcia w nią na nowo. Z niecierpliwością czekam na wznowienie drugiej części – „Miłość nieśmiertelna” – i historii Rhage’a, który już w „Mrocznym kochanku” był tak czarujący, że nie mogę 🤭